niedziela, 31 marca 2013

Szesnaście

 PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM, PROSZĘ



**oczami Aleksa**
Bella zniknęła wraz ze swoim kochasiem, nie mogłem wysiedzieć na miejscu i sam opuściłem nasz dom. Biłem się z własnymi myślami, wiem, że popełniam błędy i nie powinienem tego robić, ale nie potrafię się oprzeć. To przyjemne uczucie, gdy tracę panowanie nad własnym ciałem i robię to na co mam ochotę, nie zważając na konsekwencje, przyjemne uczucie towarzyszące wypuszczaniu i wciąganiu nikotyny, palącej mój przełyk i płuca, smak alkohol rozlewającego przyjemne ciepło w moim żołądku..Irena, to jest jeden z moich  narkotyków, jej uśmiech, nikły, tajemniczy, kpiący, tak seksowny i piękny za razem. jej ruchy, świadomość swojej urody, zachowanie, to jaka jest przyprawia mnie o dreszcze ekscytacji i podniecenia. Miałem wrażenie, że mój mózg wybuchnie od nadmiaru myśli, wojna gdzieś w głębi mnie była straszna. Wyjąłem czarny telefon z kieszeni, wybierając numer dziewczyny. Poprosiłem ja o spotkanie i szybkim tempem ruszyłem w obranym kierunku. Z daleka widziałem jej długie włosy, samowolnie puszczone na plecy. Podbiegłem do niej i delikatnie uścisnąłem
-No cześć, co jest?-zapytała wbijając swoje czekoladowe spojrzenie w moja twarz, opierając się o drzewo, podkulając jedną nogę
-Musiałem spotkać się z kimś kto jest fajny
-Eh reszta nie miała czasu co?-zaśmiała się z ironią i wzięła mnie pod ramię.
-To co, idziemy do mnie?-pokiwałem głową i ruszyliśmy w stronę starej kamienicy. Czułem jej gorący oddech obok, jej długie nogi idące równo z moimi, delikatną dłoń muskającą moje ramie, jej przenikliwe, lekko zamyślone spojrzenie, utkwione w moim profilu. Kantem oka spojrzałem na jej twarz, blade policzki idealnie współgrające z różowymi ustami, czarnymi rzęsami, brązem jej włosów i czekoladowym spojrzeniem, niesamowite. ten obraz utknął gdzieś w głębi mojego umysłu, doskonale zdawałem sobie sprawę, że nigdy go stamtąd nie wyjmę. Szybkim ruchem dłoni, odkluczyła drzwi, w środku nie było nikogo, migająca żarówka wisząca z sufitu, rozświetliła pomieszczenie, wysilając się aby nie zgasnąć. Stare radio, stojące na jeszcze starszym regale, odbijało echem dźwięki muzyki, które si z niego wydobywały. Odrapane ściany, błagające o nową farbę, kanapa na której nie dało się siedzieć, kuchenne szafki, z wypadającymi zawiasami, kuchenka z zepsutym piekarnikiem i tylko jednym czynnym palnikiem. Z nie wiadomych przyczyn, to miejsce dawało mi ukojenie, spokój, wszystkie myśli zostały przed drzwiami, coś sprawiło, że czułem się tu jak u siebie.  Brunetka zagotowała wodę na herbatę i nakazała mi wyjęcie kubków, oraz samej herbaty, podczas gdy ona idzie po cukier do sąsiadki. Bez problemów odnalazłem naczynia i wrzuciłem do środka po listku herbaty, zalałem je wrzącą wodą a dziewczyna która wróciła z cukrem w kostkach, dodała napojowi trochę słodyczy. Przeczesałem włosy dłonią i ruszyłem do jej pokoju, stawiając parującą ciecz na stoliku. Rozsiadłem się na łóżku i spojrzałem przez okno, na ciemne zakamarki Londynu
-Właściwie, dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?-wypaliłem patrząc w jej oczy, w których zapaliły się iskierki bólu i nienawiści
-To długa i mało istotna historia
-Nie dla mnie, gadaj-zachęciłem dziewczyną, ciągnąc za rękę, tym samym sadzając ją obok mnie. Westchnęła i spojrzała badawczo w moje oczy
-Wszystko zaczęło się gdy rodzice się rozwiedli, tata wyprowadził się i zamieszkał ze swoją nową lepszą rodzinką, mając nas gdzieś. Mama się załamała, wyżywała się na nas, za wszystko co się stało, mówiła, ze to nasza wina, miałam wtedy 7 lat. Rosłam w przekonaniu, ze to, że żyje jest największym nieszczęściem jakie spotkało moja matkę i rzeczywiście tak było, Tod miał lepiej, był starszy, potrafił się odgryźć. Ja nie potrafiłam nic, słuchałam, przyjmowałam kolejne ciosy w serce, wierząc w każde słowo wypowiedziane z jej ust, w każdą obelgę pod moim adresem. Regularnie wyrzucała mnie z domu, ale ja zawsze wracałam, spałam na wycieraczce, błagając aby mnie wpuściła, sąsiedzi ni nie robili. Tod nie mógł nic poradzić, zamykała go w pokoju. Miałam 12 lat, gdy sprowadziła do domu swojego nowego faceta, obleśny koleś, alkoholik, który potrzebował kasy na wódkę i fajki, tłukł mnie, gwałcił, a ona nic z tym nie robiła.  Raz gdy się do mnie dobierał do domu wpadł Tod razem z kolegą, wyciągnęli go z pomieszczenia i skatowali. Wtedy spakował nasze walizki i uciekł, włóczyliśmy się prosząc aby ktoś nam pomógł, ale wszyscy zamykali nam drzwi przed nosem. Babcia nas wyklnęła, wyzywając od najgorszych. Nie mieliśmy gdzie iść, kradłam ze sklepów, aby nie zdechnąć z głodu. Pewnego dnia, Tod ukradł jakiemuś kolesiowi dwa bilety samolotowe. Ktoś na górze nam kibicował i udało nam się wylecieć z kraju. Z początku, spaliśmy w parku, potem jakimś cudem, Tod znalazł pracę, szef zaoferował nam mieszkanie, ja też dorabiam jako kelnerka i jakoś żyjemy. Każdego dnia boję się, ze policja go złapie, że go zabiorą, że oddadzą mnie matce i znów będzie jak dawniej. Jesteś jedyną osobą która o tym wie, sama nie wiem dlaczego ci to mówię, powinnam udawać tą dziewczyna która znasz, zamkniętą, zimną, bez uczuć, a nie ryczeć jak bóbr i opowiadać historii tej parodii życia, mojego życia- wychlipiała ostatnie zdania starając się zatamować potok łez. Nie mogłem na to patrzeć, nie potrafiłem wykrztusić niczego sensownego, wszystko ułożyło się w jedną całość. Przytuliłem ja tak mocno jak potrafiłem, kiwając się w przód i w tył, starając się ja uspokoić
-Już jest dobrze, nic złego ci się nie stanie-wyszeptałem gładząc jej włosy. Widziałem mała Bellę, przerażona, chowająca się przed ojcem który chciał sprzedawać ją swoim kumplom, a matka tylko się śmiała, że wreszcie na niej zarobią. Moje oczy się zeszkliły, wzdrygnąłem się i odgoniłem od siebie te wspomnienia. Nie zwracałem uwagi na telefon dzwoniący gdzieś w oddali, na trzask drzwi, liczyło się tylko to, aby brunetka stałą si spokojna. Zmęczona płaczem zasnęła w moich ramionach, delikatnie położyłem ja i przykryłem kocem, patrząc jak spokojnie i równomiernie oddycha, zatopiona w swoich snach, nie martwiąc się jutrem.
****
Obudziłem się i poczułem czyjeś dłonie na swoim ciele, delikatnie starałem się zlokalizować ich właściciela, okazała się nim Irena. Uśmiechnąłem się do jej bladej twarzy i delikatnie wyplątałem się z objęć. Mój dobry humor prysł wraz ze spoglądnięciem na wyświetlacz telefonu, 72 nieodebrane połączenia od: Bella, 34 od: Zayn, 12 od: Sam i 15 od: Will, no to jestem martwy. Powiedziałem przejeżdżając dłonią po twarzy i narzucając na siebie czarną bluzę w której tu dotarłem. Nabazgrałem na karteczce wyjaśnienia i wybiegłem z mieszkania. Dawno tak szybko nie biegłem, gdy dotarłem pod dom, oparłem się o właśnie kolana, starając się złapać oddech. Przeszedłem drzwi mieszkania i zdjąłem buty, usłyszałem chrząknięcie
-ALEKS!
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
-Gdzieś ty kurwa był?!
-U Ireny
-Wiedziała, telefon se do dupy wsadź! Martwiłam się, jak wszyscy! Jesteś nie odpowiedzialny i niepoważny, ile ty mas lat?! Miałam iść na policję!
-Przepraszam, zasnąłem i tyle
-Pogadamy później, do szkoły idioto-wysyczała przez zęby, coś podpowiadało mi, że nie tylko moje "zniknięcie" wywołało u niej taką złość. Wziąłem prysznic i ubrałem się w coś świeżego, wrzuciłem do plecaka parę książek i opuściłem miejsce zamieszkania, w drzwiach mijając Sam, która tylko trzepnęła mnie w głowę, mrucząc "Nie rób tak więcej" pokiwałem głową na znak zgody. Zimne powietrze otuliło mnie gdy tylko przekroczyłem drzwi, wsadziłem ręce do kieszeni i szurając butami poszedłem w kierunku szkoły. Tak jak zawsze, nudno i nijako, z jedną różnicą, Ika się nie pojawiła. Po szkole wróciłem do domu i zastałem Bellę kłócącą się z Malikiem, mało z butów nie wypadłem, to oni się kłócą? o.O
-Dobrze!
-Dobrze, skoro tak chcesz!
-O co ci chodzi?!
-Wiesz o co?
-Nie nie wiem, jakbym wiedziała to bym nie pytała!
-Ze mną się nie chcesz pokazać, ale z jakimś modelem się obściskujesz bez zastanowienia!
-To moja praca!
-To ja pójdę się obściskiwać z fanką, to też moja praca!
-Ahhh, skoro tak chcesz, to proszę bardzo droga wolna, ja nie będę cie blokować!
-Nie o to mi chodzi-powiedział już nie co ciszej, dalej z jakimś jadem w głosie, jednak moja siostra nie zmieniła tonu
-Wypierdalaj, zajmij się faneczkami a ja pójdę do modela, będziesz zadowolony, nie będę ci kulą u nogi!
-Nic takiego nie powiedziałem!
-"Pójdę się obściskiwać z fanką" mówi ci to coś, a teraz wypad, wiesz gdzie są drzwi-syknęła. Szatyn wyszedł klnąc pod nosem. Jej wściekłość zamieniła się w płacz i łkanie, położyłem plecak przy drzwiach i zdjąłem buty, aby usiąść obok niej i głaskać po plecach. Mam jakieś deja vu
-Będzie dobrze, spokojnie
-Nie nie będzie, nie chcę za każdym razem prowadzić wojny!
-To nie prowadź
-Mam z nim zerwać?!
-Nie, nie o....
-Masz rację, może wtedy zmądrzeje!
-Ale..-nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć wybiegła z pokoju i z domu. Pobiegłem za nią, le była szybsza. Wpadła do domu na przeciwko i wbiegła po schodach, zaraz po niej dotarłem tam ja i usłyszałem już tylko jej krzyk
-To koniec!- wszystkie oczy poszerzyły się do wielkości piłeczek pin-pongowych...Stanąłem jak wryty i spoglądałem na blondynkę wybiegającą z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Wszyscy skierowali na mnie swoje gigantyczne oczy, z zapytaniem wymalowanym na twarzy
-Pokłócili się i źle zrozumiała fakt, że wszystko będzie dobrze-powiedziałem wychodząc z pomieszczenia, kierując się w stronę własnego domu. No to narobiłeś idioto, brawo! Powtarzałem litanię "Pogodząsiępogodząsiępogodząsiępogodząsię" aby samemu w nią uwierzyć, ale jakoś nie dawało efektów. Ze zdziwieniem zorientowałem się, że Belli nie ma w środku. Oszołomiony popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze i pokiwałem głową z niedowierzaniem, gdzie ona polazła? Obok mnie stanął Will
-Bella zerwała z Zaynem, myśląc, że to jej poradziłem
-No to się wpakowałeś, jak one ryczą to mów, że będzie dobrze, nic więcej, milcz, przytulaj, głaszcz po włosach, nie mów nic więcej-poklepał mnie po plecach i dostał po głowie od Sam
-Gadasz głupoty, pogodzą się, bo są w sobie szaleńczo zakochani, tylko trochę zazdrośni
-Trochę?- prychnął z pogardą, dziewczyna zniknęła za drzwiami a mężczyzna wraz z nią. Westchnąłem patrząc na Sunny, podniosłem dziewczynkę i pocałowałem w nos. Uroczo się skrzywiła robiąc śmieszną minę, posadziłem ją na kolanach siadając na kanapie i włączając kreskówki
-Jesteś najfajniejszą i najnormalniejszą dziewczyną jaką znam..
***oczami Zayna***
Stałem na środku pokoju nie wiedząc czy to co usłyszałem, było wytworem mojej wyobraźni, czy rzeczywistością. Moje myśli zagłuszały wszystko co działo się wokół. Powoli czułem jak moje serce rozpada się, mózg i reszta ciała odmawiały mi posłuszeństwa. Najgorsze obawy potwierdził Liam stający naprzeciw mnie, patrząc tym współczującym wzrokiem.
-To się stało naprawdę?-zapytałem w przestrzeń. Czułem się jakby ktoś wbił mi w plecy nóż, sam sobie na to zasłużyłem, ale bolało. Kocham ja, kochałem, jest cudowna. Moje nogi jakby znikły, usiadłem na dywanie, patrząc pustym, zeszklonym wzrokiem w przestrzeń. Szybko mrugałem, aby powstrzymać palące łzy, które za wszelką cenę chciały wydostać się z pod powiek.
***oczami Liama***
Usłyszałem te dwa słowa, rzucone w stronę Zayna. Aż tutaj na dole usłyszałem huk rozpadającego się serca, nie jestem tylko pewien czy chłopaka czy też może blondynki. Pobiegłem do jego pokoju i ujrzałem jego pusty, wyprany z emocji wzrok, jednocześnie tak bardzo smutny. Zadał tylko jedno pytanie, na które oboje znaliśmy odpowiedź. Usiadł na dywanie, patrzył na ścianę zeszklonymi oczyma, nie mógłbym patrzeć na łzy spływające z jego policzków.  Usiadłem obok i mocno przyciągnąłem do siebie. Oplótł mnie swoimi ramionami, szukając w nich ratunku i rady jednocześnie. Tak bardzo chciałem mu pomóc, a jednocześnie byłem tak bezsilny. Kochał ją a ona jego, tak bynajmniej nam się wydawało.
***Perspektywa Harry'ego***
Przed oczyma mignęła mi krucha postać blondynki, zaraz po niej wybiegł Alex. Musiałem zobaczyć co się stało, porwałem kurtkę z wieszaka i wybiegłem. Za zakrętem znikała Bella, pędem ruszyłem za nią. Gdy ja zobaczyłem, siedziała na środku alejki, łkając,  nie patrząc na dziwne spojrzenia przechodniów. Wziąłem głęboki wdech, usiadłem obok i przytuliłem ja do siebie, głaszcząc po delikatnych, błyszczących włosach.
-Bella, co się stało?
-Kłótnia...dom..zła...boli....zaufanie...źle...dobrze-wyrzucała z siebie pojedyńcze słowa nie mające żadnego sensu. Dlaczego z nim zerwała? Nie ufał jej? Była zazdrosna? Nie miałem pojęcia
-Spokojnie- kiwałem się w przód i w tył. Gdy lekko się uspokoiła wziąłem ja na ręce i posadziłem na moich kolanach, podczas gdy sam usiadłem na ławce. Musiałem zadać jej jedno kluczowe pytanie
-Kochasz go?
-Harry...
-Kochasz go?- powtórzyłem uporczywie patrząc w jej oczy
-Harry...
-Bella po prostu powiedz czy go kochasz- zadałem to pytanie, za każdym razem piekło mnie w przełyku. Chciałbym, kiedyś móc sformułować je inaczej i uzyskać jednoznaczną odpowiedź
-Nie wiem, nie mam siły na prowadzenie wiecznych wojen, nie ufa mi, a to boli
-Bella KOCHASZ ZAYNA?
-Nie wiem...
-Powiedz to co podpowiada ci serce
-Nie wiem, to jedyne co mi mówi- westchnąłem, głośno tuląc ją do siebie. Jest ciężej niż myślałem........
__________________________________________________________________________________
Jest koło trzeciej, właśnie skończyłam pisać ten rozdział i jestem tak cholernie zawiedziona, nigdy nie napisałam niczego gorszego. Nieważne ile osób powie, że może być, dla mnie to najgorszy rozdział w historii tego bloga. Normalnie chce mi się płakać, tak strasznie chciałabym pisać dalej, jak na początku, gdy zaczynałam, ale nie mogę, nie potrafię nie mam pomysłów. Napiszę epilog i kończę tą żenadę, bo dojdzie do mojego załamania nerwowego, może wkleję tu któreś z moich kolejnych opowiadań, kto wie? Tak więc w najbliższych dniach spodziewajcie się epilogu, kocham was najbardziej na świecie  :3

1 komentarz:

  1. Kurwa to jest zajebiste, jak juz masz konczyc ro niech zayn i bell beda razem, niech wroca do siebie, niech beda szczesliwi . .
    A.S. ;P

    OdpowiedzUsuń