czwartek, 14 lutego 2013

 Wyszło mi to długie i zepsułam go tak od połowy, ale jest :D  Miłego czytania skarby wy moje :***
 Kolejne walentynki, dla ciebie zwyczajny czwartek -_-  Codzienność, wstałaś, z grymasem na twarzy, z dołu dobiegły cię wrzaski. Wypuściłaś powietrze ze świstem
-Zamknijcie ryje, prosiaki!-krzyknęła zapewne twoja kuzynka, próbując zapanować nad swoimi siostrami, bratem i jego kolegami. Jakim cudem twoja matka się na to zgodziła, nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie fakt, ze następnie sama wyjechała i zostawiła ją z nimi wszystkimi. Przymknęłaś oczy aby się uspokoić i podeszłaś do szafy. Wyjęłaś jakieś ciuchy po czym skierowałaś się do łazienki. Po wykonaniu wszelkich czynności mających doprowadzić cię do stanu używalności, spełzłaś na dół.
-Zamknijcie te ryjki, błagam-syknęłaś waląc głową w blat kuchenny na znak zmęczenia i nie wyspania. Melodyjny śmiech twojego kuzyna sprawił, że bez skrupułów chciałaś go zabić i poćwiartować
-Uuuu kac morderca dopadł, zapijasz samotność, nieładnie-zacmokał z kpiącym uśmiechem. Wykorzystałaś sytuacje i kopnęłaś go w czuły punkt
-Ups, wiesz to ta moja samotność-sztucznie się uśmiechnęłaś. Błagalnym wzrokiem patrząc na jednego ze znajomych twego kuzyna trzymającego w ręku kubek z kawą. To śmieszne, ale nawet nie znasz ich imion(no może jednego...), co najlepsze wcale nie chcesz ich zapamiętać. Każdy dostał swoją ksywkę której właściwie tylko ona używała
-Ugh, nie patrz tak-mruknął mop którego wręcz błagałaś wzrokiem aby oddał Ci swoja kawę, delikatnie podniosłaś kącik ust w uroczy uśmiech. Uległ i postawił przed tobą kubek
-Będziesz się smażyć w piekle-mruknął udając focha
-Nie pierwszy raz to słyszymy-mruknął Louis za co został zgromiony wzrokiem "Boże jak ja go nienawidzę"  Ta myśl przewijała się przez twój mózg nieustannie, właściwie to po jaką cholerę on tutaj przyjeżdża?! Największym zdziwieniem jest to, że robi to z własnej niczym nie przymuszonej woli, mimo zapewnień, że jesteś diabłem wcielonym, który nie powinien stąpać po tej planecie (bądź jakiejkolwiek innej) Przymknęłaś delikatnie powieki sącząc gorący napój pełen kofeiny, zachęcający do dalszego życia. Po wypiciu napoju niebios, porwałaś jogurt w pośpiechu go zjadając i chwytając torbę leżącą obok schodów.
-Wracam o 3, nie roznieście domu, a zresztą jakby co Tomlinosn remontuje-wzruszyłaś ramionami i wyszłaś z mieszkania. Jak na złość, śnieg sypał tworząc nieprzyjemną atmosferę. Zdecydowanie nie tolerowałaś zimy, wolałaś wiosnę lub lato. Stanęłaś na przystanku, chowając się przed upierdliwymi płatkami białego puchu, usilnie próbującymi dostać się do twojej zmarzniętej skóry, aby obniżyć jej temperaturę bardziej. Nie musiałaś czekać długo aby autobus zatrzymał się parę metrów przed twoim nosem. Wsiadłaś do zatłoczonego środka transportu, pocierając dłonie aby przywrócić im prawidłowe krążenie. Na tyłach ujrzałaś swoją przyjaciółkę, zawzięcie wpatrującą się w ekran telefonu. Z uśmiechem podeszłaś do jej osoby, lekko odchrząkując aby zwrócić na ciebie uwagę
-Ooo hej, to już tu?-zapytała zaskoczona
-Mhm jak widać, nadal nie napisał?-zapytałaś doskonale zdając sobie sprawę iż dziewczyna czeka na idiotycznego sms'a od swojego "chłopaka", który obecnie siedzi gdzieś w Hiszpanii. Ich związek był dla ciebie idiotyczny i bezsensowny, nie widywali się, rozmawiali raz w tygodniu i nie mieli kontroli nad tym czy druga osoba ich nie zdradza, czyste szaleństwo-czyli bardzo w stylu Margaret. Przyjaciółka pokiwała twierdząco głową, teatralnie przekręciłaś oczami. Szturchnęła cię w ramie, delikatnie wskazując na jednego z chłopaków uczęszczającego do waszej szkoły. Spojrzałaś na nią wymownie, od dawna twierdzi, że owy szatyn z niebieskimi ślepiami jest tobą w jakiś sposób zainteresowany i przysłowiowo cię "obczaja" gdy tylko nadarza się okazja. Pozostawałaś nie wzruszona, raczej nie był w twoim typie, ogólnie jak na osobę o znikomej urodzie i sylwetce wieloryba w ciąży, miałaś raczej duże oczekiwania. Właściwie to jedyny chłopak jaki obecnie zajmował twoje myśli siedział w TWOIM domu, na TWOJEJ kanapie w TWOIM  salonie, jedyny mały szczegół był taki, że w życiu mu tego nie powiesz. Wywaliłaś z głowy myśl o szatynie z czekoladowym spojrzeniem, na rzecz swojej przyjaciółki usilnie próbującej coś ci przekazać wzrokiem. Z obrotu jej oczy wywnioskowałaś aby się odwrócić, subtelnie okręciłaś ciało o 180o i dostrzegłaś wpatrzoną w siebie twarz owego chłopaka
(o którym wcześniej napomknęłam). Z trudem podniosłaś kąciki ust ku górze, kierując w jego stronę delikatne machnięcie ręką na znak powitania, odwzajemnił twój gest i uśmiechnął się ukazując rząd różnych zębów. Jednak nic ani nikt nie jest w starannie dorównać uśmiechowi twojego wybranka. Twój mózg odtwarzał moment gdy zobaczyłaś go po raz pierwszy, uśmiech, podanie dłoni, gdy musnęłaś jego skórę przeszły cię ciarki, jak gdyby kopnął cię prąd. Nikt nie wiedział o twoim zauroczeniu, przyjacielem znienawidzonego kuzyna, no bo w sumie gdybyś powiedziała Margaret, ona na pewno posyłała by mu dziwne spojrzenie lub wykonywała inne gesty, które mogłyby nakłonić twego "ukochanego" kuzynka do jakichś podejrzeń pod względem twoich uczuć, a to było ostatnia rzeczą która stanie się przed twoja śmiercią -_- Zatapiając się we własnych myślach nie zauważyłaś gdy przyjaciółka wyciągnęła cię z autobusu, niemalże pod bramą szkoły. Wzięłaś głęboki wdech ruszając w jej kierunku ślimaczym tempem. Minął was owy chłopak o niebieskim spojrzeniu, robiąc użytek z jednej powieki mrużąc ją w twoim kierunku, w celu zakomunikowania zainteresowania twoją osobą. Puściłaś ten gest mimochodem i udałaś, że nic nie zauważyłaś wbijając wzrok w dyrektora szkoły prawiącego morały uczniom, zapewne przyłapanym na paleniu papierosów za murami tej placówki. Przekroczyłyście jej próg, docierając do swoich szafek. Otworzyłaś swoją małą skarbnicę i na podłogę wypadły dwie różowe koperty oraz jedna czerwona. Zdziwiona i zaciekawiona podniosłaś je z ziemi i rozejrzałaś się dookoła. Nikt nie zwracał na ciebie uwagi, wzruszyłaś ramionami odkładając nie potrzebne książki do szafki, zaciekawiona i nieco zaskoczona wraz z przyjaciółką oglądałaś koperty. Już miałaś otworzyć jedną z nich gdy twoim oczom ukazał się obiekt twych westchnień z powalającym uśmiechem, przeczesał swoje kruczo-czarne włosy, stając na przeciw was, sprawiając tym samym, że wyglądał jeszcze seksowniej niż zazwyczaj o ile to jeszcze możliwe.  Spojrzał na ciebie z uśmiechem, nie wiedząc jak zacząć swoją wypowiedz, peszyła cię jego obecność, nie wiedziałaś jak masz się przy nim zachować więc byłaś oschła, jednak całe twoje wnętrze aż wrzało na jego widok.
-Yyymm, kazali mi, no, znaczy poprosili, ugh miałam dać ci to rano, ale ehh, proszę-jąkał się, nie wiedząc jak to ubrać w słowa po czym wręczył ci coś do ręki i oddalił się niemal biegiem, chowając ręce w kieszeni. Odprowadziłaś jego sylwetkę do drzwi, zaskoczona i zdezorientowana jego zachowaniem. Nigdy nie rozmawialiście, zazwyczaj nie podchodził do ciebie a ty obserwowałaś go z oddalenie, czasami wzdychając widząc jego umięśniony tors, gdy rano siedział przy stole wraz z resztą małp. Ocknęłaś się z transu i dałam upust ciekawości, która zżerała mnie jak i Margaret
-Zanim zobaczysz co tam jest. chodźmy gdzieś w kąt-zaproponowała. Miałyśmy przenieść się w ustronne miejsce, gdy zadzwonił dzwonek. Zrezygnowane udałyśmy się na lekcje, trzeba zaczekać do przerwy. Te 45 minut mijał niesamowicie długo, co sekundę spoglądałaś na zegar to w komórce to nad tablicą. Nareszcie zadzwonił upragniony dzwonek, wybiegłaś z klasy jako pierwsza, nie zwracając uwagi na krzyk nauczyciela, że "dzwonek jest dla nauczyciela, nie dla ucznia" Wpadłaś do damskiej toalety, wyjmując z kieszeni starannie złożoną karteczkę, wzięłaś głęboki wdech i delikatnie ją otworzyłaś. Jeśli twój kuzyn maczał w tym palce, to jest możliwość, że gdy to otworze umrzesz śmiercią bynajmniej NIEnaturalną...Jeszcze jeden głęboki wdech i zatopiłaś się w starannym piśmie, którym zapisana była część karteczki
"Jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, zostaniesz moja walentynką? Jeśli się zgadzasz będę na parkingu za twoją szkołą będę tam czekał do 3.30 jeśli nie, nic się nie stało.
(Lou nie ma z tym nic wspólnego, nie wkręca cię)"
Poczułam falę gorąca owładniającą moje ciało
-What the fuck?!-pisnęłaś tak, że na pewno połowa grona pedagogicznego zdołała to usłyszeć, lustrowałaś zapisaną karteczkę z niezwykłą dokładnością. Następnie przejęła ją twoja przyjaciółka, która na jakiś czas zginęła w tłumie aby dołączyć do ciebie po dłuższym odstępie czasowym. Po chwili uśmiechnęła się  zadziornie i krzyknęła uradowana
-Masz randkę w walentynki, tylko z którym z tych seksiaków, pewnie z Zaynem!-mówiła zbyt głośno i zostałaś zmierzona wzrokiem przez cheerleaderki znajdujące się w tym pomieszczeniu. Kochasz ją, ale czasem masz ochotę zabić za jej głupotę. Zamroziłaś ją wzrokiem, to na pewno jest jeden z żartów Tomlinosona, z tobą nikt się nie umawia. Skrzywiłam się na wizje jego uśmiechniętego ryja gdy wychodzisz na tyły a on wybuchną śmiechem i mówi, że z tobą to się nikt za forsę nie umówi. Z drugiej strony, co jeśli to nie kawał? Natłok myśli zgromadził się pod twoja czaszką, niestety na swobodne przemyślenia miałaś tylko 10 minut.
***
Ze zgrozą stwierdziłaś, że po tej lekcji kończysz zajęcia i muszę coś zrobić. Szarpały tobą emocje, całą chemie spoglądałaś w przestrzeń za oknem, starając się wymyślić rozsądne rozwiązanie. W końcu jeśli okażę się, że to wymyślił ten świniopas, to można powiedzieć, że przyszłaś mu wrąbać za debilny pomysł.... Twoja przyjaciółka szturchnęła cię w panice, spojrzałaś na nauczycielkę wlepiającą w ciebie swoje świdrujące brązowe oczy. Ten brąz nie równał się z czekoladową, delikatną i hipnotyzującą barwą oczu chłopaka.
-A może pani powtórzy lekcje na oce....-nie dokończyła zdania, gdyż zadźwięczał dzwonek i klasa w pośpiechu opuszczała salę, z tobą na czele. Poczułaś jak gula w gardle rośnie, odbierając  cenny oddech, który stawał się coraz płytszy
-Co teraz Mar?
-Zaryzykuj, co ci szkodzi?-wzruszyła ramionami
-No nie wiem ośmieszenie się?
-Weź, masz jakąś propozycje przynajmniej, mój chłopak nie raczył mi wysłać zasranego...-jej zdanie przerwał zimny podmuch wiatru uderzający w was gdy opuściłyście szkołę. Nagle Mar stanęła jak wryta, wpatrując się w swego boyfrienda, który stał w całej okazałości przed szkołą z różą w ręku i uśmiechem na twarzy. Po chwili zostałaś sama z myślami gdy para się obmacywała w samochodzie chłopaka. Głośno westchnęłaś spoglądając na zegarek 3. 20
-Teraz albo nigdy-mruknęłaś pod nosem, przez głowę przebiegło ci, że jeżeli to kolejny głupawy wybryk Lou, to obudzi się niczym w Hostelu i bez skrupułów będziesz go torturować, wyrywając mu po kawałku skóry z wielką przyjemnością, upajając się jego przepełnionymi bólem krzykami. Drastyczność twoich myśli lekko cię rozbawiła, bardzo ślamazarnym krokiem skierowałaś się w wyznaczone miejsce. Zobaczyłaś opartego o ścianę budynku chłopaka z palącym się papierosem w dłoni. Wszędzie poznasz te sylwetkę, te ubrania, nawet sposób w jaki stał był pociągający. Spojrzałaś na niego spod włosów opadających na bladą twarz, przygryzłaś dolna wargę nie wiedząc jak się masz zachować. W jednej chwili chciałaś zniknąć, uciec, ale na to za późno, szatyn zauważył cię. Lustrował cie wzrokiem przez krótką sekundę, aby następnie podejść w twoim kierunku. W tym momencie dałabyś się poćwiartować za pelerynę niewidkę, która zniknie cię na tyle na ile będzie potrzeba. Serce łomotało w klatce piersiowej jak oszalałe, oddech stawał się szybszy i nieco płytszy, świadomość, że chłopak zaraz do ciebie dotrze i być może cię wyśmieje, sprawiała, że zastygłaś w bezruchu nie zdolna to najmniejszych kroków. Chłopak był teraz za wyciągnięcie ręki, lekko podniosłaś wzrok
-Szczerze nie myślałem, że przyjdziesz..-powiedział półszeptem. Ja też nie wiedziałam! Krzyknął ironiczny głos w twojej głowie
-To strasznie idiotycznie brzmi, ale nie miałem odwagi zapytać wprost-wyznał spuszczając
wzrok, nawet nie zdawał sobie sprawy jak uroczy i seksowny był.-ale skoro przyszłaś, wiem że już o to pytałem i to, ze tu jesteś uważam za odpowiedz twierdzącą, ale zostaniesz moja walentynką?-zapytał podnosząc swoje czekoladowe spojrzenie stykając się z twoimi niebieskimi oczami, szeroko otwartymi ze zdziwienia. Fala gorąca zawładnęła twym ciałem, prze głowę przebiegło ci, żeby rzucić mu się na szyje lub pocałować, ale opanowałaś się
-Z wielka chęcią-powiedziałaś podnosząc wzrok i prostując lekko przygarbione plecy, jakby nabierając pewności siebie. Zayn uśmiechnął się w twoim kierunku, jakby ożywiony i pewniejszy siebie. Taki był w domu, przy chłopakach. Ten zniewalający uśmiech, rozpalał twój rozum, serce i wszystko co po drodze. Mulat, chwycił twoją zimną i kruchą dłoń po czym pociągnął w stronę samochodu. Niesamowity dreszcz przebiegł wzdłuż  kręgosłupa wraz z jego dotknięciem, mimowolnie szeroko się uśmiechnęłaś i lekko zarumieniłaś.
*****
Na zewnątrz panował mrok, niebo było przejrzyste, ukazując chyba wszelkie gwiazdy jakie są w zasięgu naszego wzroku. Cały dzień z Zaynem to było więcej niż sobie wyśniłaś. Początkową napiętą atmosferę z samochodu, rozłożyliście w kinie, znacznie luźniej było w restauracji a gdy chodzicie po parku, czujesz się w jego towarzystwie jak przy Margaret. Szliście ramię w ramię, co jakiś czas, wasze dłonie ocierały się o siebie. Miałaś nieprzeniknioną chęć splecienia ich, jednak bałaś się jego reakcji. Postanowiłaś, że nic z tym nie zrobisz.  Serce waliło jak oszalałe gdy tylko spoglądałaś na jego idealną twarz, uświadomiłaś sobie, że nigdy nie widziałaś kogoś równie pięknego. Przez głowę przebiegła ci myśl, że żadna ludzka istota nie może być taka piękna i twój mózg wytworzył pomysł iż może to kosmita. Uśmiechnęłaś się na myśl planety, na której ludzie byliby tacy urodziwi. Z zamyślenia wyrwał cię melodyjny i spokojny głos chłopaka
-Zimno ci, trochę się trzęsiesz-bardziej stwierdził niż zapytał, delikatny uśmiech rozjaśnił jego twarz, rzeczywiście, chłodny wiatr lekko wyziębił twoje ciało
-Troszeczkę, ale to nic, jest dobrze-miałaś ochotę powiedzieć, że gdy cię dotknie to będziesz mogła roztapiać lodowce. Chłopak jakby nie dowierzając twoim słowa, objął cię ramieniem i chwycił twoje kruche dłonie, delikatnie je pocierając. Czułaś jak kolana ci miękną a twarz oblewają rumieńce. Jego bliskość była czymś niesamowitym i wyjątkowym co wprawiało  w niesamowitą euforię. Posłał ci bardzo delikatny uśmiech,  to jest zbyt piękne żeby było prawdą. Moglibyście tak chodzić bez końca, nie przeszkadzał ci kierunek w którym zmierzacie. Jego ciepłe dłonie, nadal stykały się  twoimi, jego ramie nadal oplatało cię dając poczucie bezpieczeństwa. Chłopak przystanął spoglądając badawczo na twoją reakcje, delikatny uśmiech zmieszany z rumieńcami, tylko dodawał uroku twojej twarzy. Ramię chłopka zjechał z twych barków, ręce splótł ze sobą. Nie wiedziałaś co zamierzał, nie brałaś pod uwagę pocałunku, to byłoby nieprawdopodobne. Rozmyślanie przerwał, delikatnie pociągając cię za ręce w jego stronę, pod wpływem niespodziewanego ruchu, delikatnie wpadłaś na jego tors. Jako, że chłopak był wyższy od ciebie o 15 cm spojrzałaś w górę, uśmiechnął się lustrując twoją twarz. Na początku zatrzymał wzrok na oczach, aby następnie co jakiś czas spuszczać go na usta, ty za to wpatrzona w jego pełne malinowe wargi i piękne czekoladowe tęczówki, marzyłaś tylko aby zbliżyć się do niego. Jak gdyby rozczytując myśli, chłopak pochylił się w twoim kierunku, sama wspięłaś się na palce, zadziwiona śmiałością z jaką to zrobiłaś. Czułaś jego ciepły kojący oddech na ciele. Uczucie podczas gdy wasze wargi zetknęły się ze sobą, były nie wyobrażalne. Zayn delikatnie muskał twoje usta, powodując fale ciepła rozlewającą się po całym ciele i przyjemne uczucie w podbrzuszu. W pewien sposób, nieświadomie  rozchyliłaś usta, korzystając z okazji chłopak delikatnie pieścił twoje podniebienie językiem, co wywoływało niesamowite uczucia rozkoszy. Nie trwało długo by wasze języki tańczyły taniec pełen pożądania i pasji, jakby bez waszej kontroli. Malik delikatnie podniósł cie w skutek czego oplotłaś go nogami w biodrach i zaplotłaś ręce na jego karku, wplatając jedną w jego kruczo-czarne włosy. Wydał z siebie pomruk zadowolenia. Zapomnieliście o tym, że jesteśmy w miejscu publicznym, zatracając się całkowicie w emocjach które były silniejsze od was. Twoja druga osobowość w tym momencie zagłuszało wszystko. Po jakimś czasie, który był zdecydowanie za krótki, oderwaliście się od siebie za wszelką cenę starając się uspokoić łomoczące serca, które nie dawały za wygraną przyspieszając oddech. Spoglądałaś głęboko w oczy mulata, widząc w nich radość i uczucia których nie rozpoznawałaś. Nadal znajdowałaś się w jego objęciach, a on wcale nie zamierzał cię puścić. Chłopak delikatnie pocałował twój policzek
-Dziękuje-szepnął wprost do twojego ucha, wywołując falę dreszczy na całym ciele. nawet jego głos jest zmysłowy i seksowny jak żaden inny
-Za co?
-Za to, że uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem w tym wszechświecie-ponownie szepnął do twego ucha. Poczułaś ogromny uśmiech na twojej twarzy, gdy przejechał nosem po twoim policzku, wtuliłaś głowę w zagłębienie jego szyi napawając się tą chwilą. Zdecydowanie, nie przeżyłaś niczego lepszego nigdy wcześniej i nigdy nie przeżyjesz chyba, że chłopak  wymyśli coś równie słodkiego i kochanego.
__________________________________________________________________
Straszliwie zjebałam końcówkę ale ja nie potrafię romantycznych momentów pisać, bo ogółem romantyczką to ja nie jestem xD Piszcie czy się spodobał, przepraszam jeśli czasem pisze w pierwszej a czasem w trzeciej osobie, po prostu pisałam go w odstępach czasowych a nie wszystko zauważyłam jak poprawiałam :D

2 komentarze:

  1. łoł i jeszcze raz łoł to jest zajebiście zajebiste pisz dalej czekam *.*
    A.S. ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. przeczytałam na razie to,ale zamierzam nadrobić: )
    chcę więcej,więcej. uwielbiam blogi o 1D *o*
    sama mam,więc zapraszam:)
    live-while-we-arre-young.blogspot.com
    postanowiłam zaobserwować i liczę na rew.

    OdpowiedzUsuń